Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobniejszy był tylko do księdza, niż kiedykolwiek.
Gdy wszedł, dawni jego oficerowie zerwali się mimowoli na równe nogi.
Mirza spojrzał na niego nieokreślonym wzrokiem, oczy mu błyszczały, ale pozostał spokojny. Widać, był nawet przygotowany, bo skinął na adjutanta, który natychmiast wyszedł z pokoju.
La Rochenoire postąpił kilka kroków. Złowrogie jego oczy nieruchomo spoczywały na Mirzie.
— Przesłałem panu wczoraj rozkaz — mówił zcicha.
— A ja nie uznałem za stosowne go posłuchać.
Połowa twarzy La Rochenoira zaczęła drgać nerwowo, jak drgała zwykle w czasie bitew.
— Aresztuję pana! — wyrzekł spokojnie do Mirzy.
Mirza ruszył ramionami i, odwróciwszy się, rzekł:
— Michaelis! wziąć tego szaleńca.
W tej chwili, w niezamkniętych drzwiach, ukazał się adjutant na czele