Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po pięciu jeszcze minutach komenda „Na bagnety!” — rozległa się po wszystkich szeregach. Ujrzałem znów przez chwilę Mirzę, jak z pochyloną głową i szpadą w ręku wysunął się wraz z falą błyszczących ostrz, ale nagle w szeregach pruskich błysnęła znów zapalona wiązka, a obok niej rozpięta na dwuch bagnetach biała chustka.
— Stój, poddają się! — zawołały ze wszystkich stron głosy.
Jakoż tak i było. Bitwa skończyła się.
W półgodziny potem cisza, taka jak i niedawno, zalegała tę krwawą drogę, kazałem ją uprzątnąć. Sam odszukałem ciało Ottona von Hohensztein z twarzą opaloną w płomieniu i zabrałem jego papiery, a przytem i portret żony lub narzeczonej, który zachowałem do dziś dnia. Potem poszedłem szukać Mirzy. Znalazłem go na uboczu siedzącego na korzeniach drzew i oddychającego szybko. Włosy miał jeszcze spocone, twarz uczernioną prochem, drżące ręce, ale w oczach świeciła mu duma nieograniczona, której nie próbował ukrywać. Następnych dni duma