Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gotówem upatrywać wróżbę. Odpowiedziałem jednak wesoło:
— Ja ci to przyrzekam uroczyście, że tam pojedziesz — i to na długo.
Dziwna rzecz, jak prędko natura ludzka przystosowywa się do każdego położenia i wchodzi w swoje nowe prawa: ja już mimowoli uważam Anielkę za swoją i strzegę jej, jak mojej własności.
Doktór miał jednak słuszność. Dobrze zrobiliśmy, przeniósłszy się do Warszawy. Naprzód łatwiej tu o wszelką pomoc; powtóre, tu można nie przyjmować żadnych wizyt, w Płoszowie zaś byłoby niepodobna zawracać ludzi od ganku. A niezawodnie różni znajomi wybraliby się z kondolencyą. Nakoniec w Płoszowie już wytworzyła się jakaś tajemnicza i ponura atmosfera, w której moje usiłowania, by nadać rozmowom ton wesoły, stały się czemś rażącem. Przypuszczam, że tego nastroju nie unikniemy i w Warszawie, ale tu przynajmniej umysł Anielki będzie zajęty i rozerwany tysiącem tych drobnych wrażeń, których dostarcza życie miejskie, podczas gdy w takim Płoszowie byłaby uważniejszą na wszystkie zmiany, jakieby mogła w otoczeniu spostrzedz.