Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

istota, tak pełna prostoty, opanowywa mnie i zwycięża nawet na tych polach, na których ja, według wszelkich ludzkich pojęć, powinienem być zwycięzcą. Dziś mi to jest jaśniejsze — i mam gotową, bardzo smutną hypotezę: oto ja więcej ją kocham, niż ona mnie.
Znałem człowieka, który miał przysłowie: «Mniejsza o moje.» Nie byłoby nic dziwnego, gdybym ja zaczął je teraz powtarzać. Bo jeśli czasem mam ochotę wyrzucić coś z siebie, co mi pali usta, jak rozżarzony węgiel, a spostrzegam, że mogę tem spłoszyć jej wesołość, jej uśmiech, zmienić jej dobre usposobienie — to i milczę. Ileż razy się tak zdarza!
To, że ja ją więcej kocham, niż ona mnie, przychodziło mi już ze sto razy do głowy, ale ja o tych stosunkach wczoraj myślę to, dziś owo, błąkam się, gubię, zaprzeczam sam sobie, każdą rzecz widzę codzień inaczej. Raz mi się zdaje, że ona i mnie nie bardzo kocha i w ogóle nie jest bardzo zdolną do kochania — drugi raz nietylko myślę, ale i czuję, że jestto jedno z najgłębszych i najmocniej kochających serc, jakie w świecie spotkałem. I mam zawsze dowody na obie strony. Bo mówię sobie tak: gdyby naprzykład jej miłość dla mnie stała się trzy, cztery,