Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najgorętszym pragnieniom. Gdyby mi ktoś przed poznaniem Anielki powiedział, że ja wpadnę na tego rodzaju pomysły, poczytałbym go za waryata i miałbym przez jaki miesiąc temat do drwin i z takiego proroka i z siebie samego. Ja — w stosunku platonicznym! Jeszcze i teraz chce mi się czasem śmiać i drwić.
Tylko czuję, że do tego doprowadziła mnie nędza.


23 Sierpnia.

Jutro wyjeżdżamy. Niebo się przeciera i wiatr wieje z zachodu, co wróży pogodę. Mgła pozwijała się w długie, białawe wały, które wyciągnęły się po bokach gór i posuwają się zwolna, w poprzek stoków, nakształt olbrzymich lewiatantów. Chodziliśmy z Anielką na Kaiserweg. Zrana przyszło mi do głowy pytanie, coby się stało, gdyby ten stosunek, w jakim żyjemy, przestał samej Anielce wystarczać? Ja nie mam prawa przestąpić granicy i boję się, a nużby znów ona tak samo myślała? Wrodzona jej wstydliwość i nieśmiałość stanowiłyby i tak nieprzezwyciężoną dla niej przeszkodę, gdyby zaś jeszcze sądziła, że ją układ tak samo obowią-