Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nas ze swego kupiecko-pozytywnego stanowiska, poczytuje i mnie i ciotkę za dwoje ludzi fantastycznych, nie mających pojęcia o interesach, a natomiast przejętych nawskroś jakiemiś przestarzałemi zasadami, do liczby których należy i poczucie solidarności rodziny. Jestto istotnie, pod wielu względami, typ zupełnie różny od nas — i z tego powodu, nawet mimowoli, uważamy go za intruza.
Wróciwszy do willi, spotkałem w ogrodzie Anielkę, kupującą od miejscowej chłopki poziomki. Przechodząc mimo, powiedziałem jej szorstko:
— Nie wyjedziesz, bo ja tego nie chcę!
I poszedłem do siebie.
Przy obiedzie wszczęła się znów rozmowa o wyjeździe tych pań. Tym razem Kromicki zabrał głos i mówił o tym zamiarze, wzruszając nad nim ramionami, jak nad dzieciństwem, z którego człowiek prawdziwie rozsądny może się tylko śmiać. Nie umiał być przytem dość delikatny ani dla żony, ani dla pani Celiny, bo natura jego nie jest w ogóle delikatną. Ja nie zabierałem wcale głosu, jak człowiek, którego cała rzecz zdaleka tylko obchodzi. Spostrzegłem, iż Anielka zdaje sobie jednak doskonale sprawę,