Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciotce był ogromnie przykry zamiar Anielki; zwróciła się do ciebie niby z gniewem, ale w duszy z nadzieją, że staniesz po jej stronie, tymczasem tyś niejako potwierdził pomysły tych pań...
— Mój drogi — rzekł Kromicki, ściskając mnie ponownie. — Powiem ci szczerze, że jeślim niby potwierdził, to trochę ze złości na ciotkę. W gruncie rzeczy, jest to projekt niedorzeczny. Czego nigdy nie mogłem znosić, to egzaltacyi, a te obie panie mają jej powyżej głowy. Ciągle im się zdaje, że nie powinny nadużywać waszej gościnności, że nie mogą siedzieć wiecznie w Płoszowie, et caetera. Mam tego póty... Tymczasem oto jak rzeczy stoją. Do Turkestanu brać ich przecie ze sobą nie mogę, a jak raz tam jestem, to czy Anielka mieszka w Odesie, czy w Warszawie, to już mi jest wszystko jedno. Gdy wycofam się z tych odległych interesów, i, jak mam nadzieję, z majątkiem, więcej niż znacznym, wówczas, oczywista rzecz, że urządzę się odpowiednio. Nastąpi to za rok najdalej. Za samo ustąpienie interesu powinienem przecie zyskać... Naturalnie, że gdyby nie było Płoszowa, musiałbym pomyśleć o jakimś tymczasowym pobycie dla tych pań, ale skoro ciotka ofiaruje