Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się musi — co? Oprócz tego zapłacono mi dobrze.
— Więc mniejsza o to. Ciotkę twoje słowa ubodły tem więcej, że ona myśli o Anielce.
— Myśli jej zapisać rentę.
— Więc ci powiem pod sekretem, że bynajmniej. Wiem, że tobie tak wczoraj powiedziała, właśnie dlatego, żeś ją rozgniewał. Chciała ci dać przez to do zrozumienia, że twoim zdolnościom do interesów nie ufa. Ale bynajmniej. Ze mną nieraz o tem mówiła i ja, jako przyszły jej spadkobierca, mogę najlepiej o tem wiedzieć...
Kromicki spojrzał na mnie bystro.
— I ty przecie tracisz na tem, jako przyszly spadkobierca.
— Tak — rzekłem — ale ja nie wydaję nawet swoich dochodów, dlatego mogę o tem mówić z taką zimną krwią. Ciebie, jako człowieka interesów, może to dziwi. Jeżeli inaczej sobie tego wytłómaczyć nie możesz, przypuść, że jestem oryginał. Bywają i tacy na świecie. Otóż zapowiadam ci, że po pierwsze: nie myślę ograniczać hojności ciotki, a powtóre, że wiem z pewnością, iż ciotka myśli wyposażyć Anielkę nie rentą, ale wprost gotowizną. Naturalnie, że mój wpływ na ciotkę mógłby odegrać ważną w tem