Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią, że wszystkie moje myśli należą do niej, wszystkie czynności ją tylko mają na celu, że ona jest dla mnie kwestyą życia lub śmierci — i pomimo to, z całym spokojem zrobiła sobie postanowienie wyjazdu. A czy ja zginę, czy sobie łeb o mur rozbiję — o tem nie pomyślała. Takich rzeczy nie bierze się pod uwagę. Będzie spokojniejsza, nikt nie będzie wił się w jej oczach, jak chrabąszcz na szpilce, nikt nie będzie całował jej nóg, niepokoił jej cnotliwego sumienia — a to właśnie jest wszystko, czego jej trzeba. Jak można się wahać, gdy taki wyborny spokój kupuje się za tak marną cenę, jak poderżnięcie gardła człowiekowi!
Podobne myśli przelatywały mi tysiącami przez głowę; czułem truciznę w ustach. «Jesteś cnotliwą i zostaniesz cnotliwą — mówiłem w duchu do Anielki — ale to dlatego, że ci brak serca. Gdyby pies przywiązał się tak do ciebie, jak ja się przywiązałem, jeszczeby mu się coś od ciebie należało. Nie zrobiłaś mi nigdy najmniejszego ustępstwa, nie ukazałaś mi nigdy iskry litości, nie przyznałaś nigdy nic, a odjęłaś zawsze, coś tylko mogła odjąć. Gdybyś mogła, odjęłabyś mi nawet możność patrzenia na siebie, choćbyś miała zupełną pewność, że bez