Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czkę z Belgami, ale wrócił z niej niekontent. Domyślam się, że chciał ich wciągnąć do spółki, i że również się zawiódł. Wiesz, Leonie, co ja teraz myślę? Oto, że jego sprawy źle stoją, skoro tak gorączkowo szuka spólników. I powiem ci, że ta myśl mnie gryzie — jeśli bowiem tak jest, to prosta ostrożność nakazuje nie przystępować do spółki, ale jeszcze prostszy obowiązek rodzinny nakazuje pomódz mu, choćby ze względu na Anielkę. Dlatego właśnie chciałam z tobą pogadać.
— Jego interesa nie są tak rozpaczliwe jak ciocia sądzi — odrzekłem.
I począłem opowiadać, czegom się dowiedział przez doktora Chwatsowskiego. Powiedziałem ciotce, że jużem się dawno był domyślił z samego zachowania się Kromickiego, że on szuka i potrzebuje pieniędzy — i potrochu dlatego jeździłem do Wiednia. Ciotka tak była zachwycona moją przenikliwością i taktyką, że chodząc po pokoju, rozpoczęła ze sobą monolog, z nieodstępnem zawsze pomrukiwaniem: «We wszystkiem genialny!...» — nakoniec oświadczyła, że całą sprawę zdaje na mnie i że zrobi, co postanowię.
To rzekłszy, zeszła na dół, ja zaś przejrza-