Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dyna, najprostsza rzecz, nie przyszła mi do głowy — śmierć. Co za niesłychana siła w ręku ludzkiem ta możność przecięcia nici! Teraz czekam cię, zły duchu mojego życia i powiadam ci tak: «Będziesz póty tylko dokładał mi ciężaru na kark, póki ja sam zechcę. Gdy mi będzie nadto, to cię kopnę razem z twoim ciężarem»... «E poi eterna silenza!»... nirwana, czwarty wymiar Cellnera... zresztą, czy ja wiem co! Na samą myśl o tem, że ostatecznie wszystko zależy odemnie, doznałem ogromnej ulgi... Z godzinę przeleżałem na sofie, rozważając, jak i kiedy to uczynię — i już samo oderwanie umysłu od Kromickiego, od jego przyjazdu, od mej dla niego zawiści, było dla mnie jakby odpoczynkiem. Taka rzecz, jak odebranie sobie życia, wymaga pewnych materyalnych zachodów — co także prowadzi za sobą konieczność myślenia o czemś jeszcze poza swoją biedą. Przypomniałem sobie zaraz, że mój podróżny rewolwer ma zbyt mały kaliber. Wstałem, by go obejrzeć i dokonawszy tego, postanowiłem kupić inny. Począłem sobie łamać głowę, jak w danym razie urządzić rzecz w taki sposób, iżby powszechnie uwierzono w wypadek. Wszystko to zresztą była czysta teorya. Nic nie