Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kilka takich pojęć, które w niej dotąd nie postały.
— Ciotka — rzekłem tonem głębokiego przekonania — niesłusznie oburza się na postępowanie pani Koryckiej. Podług mnie, ona postępuje, jak kobieta rozumna i prawa. Wola ludzka kończy się tam — gdzie zaczyna się miłość — nawet i ciotka musi się na to zgodzić. Jeśli pani Korycka kocha innego, to nie pozostaje jej nic, jak rozstać się z mężem. Wiem, co powiedziałaby ciotka i co ty, prawdopodobnie, myślisz w tej chwili, Anielko: myślisz, że pozostaje jej obowiązek — czy nie prawda?
— Ja myślę, że i ty jesteś tego zdania — odpowiedziała Anielka.
— Niewątpliwie. Kwestya tylko, po której stronie jest obowiązek pani Koryckiej?
Nie rozumiem dobrze, dlaczego młody doktor zastrzegł się w tej chwili, że nie uznaje wolnej woli, następnie jednak zaczął słuchać uważnie, bo mu się podobała śmiałość moich poglądów.
Ja zaś, widząc zdziwienie na twarzy Anielki, mówiłem dalej:
— Co może być dzikszego i bardziej przeciwnego naturze, jak wymagać od kogoś, by istotę więcej kochaną poświęcił dla mniej ko-