Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co cię mogło cieszyć?
— Wasza wzajemna przyjaźń z Klarą.
— Może być, że mam dla niej wiele życzliwości, ale zresztą Klara, jak wszystkie inne kobiety, jest mi obojętna. A wiesz dlaczego?
Tu począłem trochę drżyć, bom uznał, że chwila nadeszła; czas jakiś czekałem, by Anielka powtórzyła pytanie, następnie ozwałem się głosem, który usiłowałem uczynić bardzo spokojnym:
— Przecież ty musisz widzieć i rozumieć, że cała moja istota należy do ciebie, że ja ciebie jedną kochałem i kocham dziś jeszcze, jak szalony!
Anielka stanęła, jak wryta. Ja po zimnie w twarzy uczułem, że blednę, bo jeżeli pod tem biedactwem ziemia rozstępowała się w tej chwili, to przecie i o moją duszę chodziło. Ale wiedząc, z jaką kobietą mam do czynienia, musiałem się spieszyć, by ją obezwładnić nim przyjdzie do siebie i nim mnie odepchnie.
Więc począłem mówić prędko:
— Nie odpowiadaj mi, bo ja niczego nie chcę, niczego nie żądam — niczego, słyszysz? Chciałem ci tylko powiedzieć, żeś mi zabrała życie i że ono jest twoje. Zresztą, tyś już sama do-