Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
31 Maja.

Byłem wczoraj z Łukomskim na śniadaniu; wieczorem włóczyłem się, jak zwykle, po Pincio. Moja wyobraźnia wiedzie mnie czasem na manowce. Wyobraziłem sobie, że prowadzę pod rękę Anielkę. Chodziliśmy, rozmawiali, jak dwoje ludzi, którzy się nad wszystko kochają. Było mi tak dobrze, jak nie było nigdy z Laurą, ale za to, gdy wyobraźnia przestała pracować — co za poczucie samotności! Nie chciało mi się wracać do domu. W nocy nie mogłem spać. Życie moje jest jednak niesłychanie jałowe. Te ciągłe zagłębiania się w siebie prowadzą tylko do pustki. A czuję, że mogło być inaczej. Aż dziwię się, że wspomnienie Anielki takie jest we mnie żywotne. Dlaczego, naprzykład, niewyobrażam sobie nigdy, że chodzę pod rękę z Laurą, a teraz zaś, wspomniawszy jej imię, dodaję w duszy: pal ją licho! Często myślę, że trzymałem szczęście za oba skrzydła i pozwoliłem mu odlecieć.


2 Czerwca.

Oddawna nie byłem tak zdumiony, jak dziś, z powodu Łukomskiego. Poszliśmy razem do muzeum na Kapitolu. Już przy Wenus tamtej-