Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąca, im sposób był słodszy, pieszczotliwszy i im bardziej pozostawił mnie w niepewności, czy ze mnie zadrwiono, czy nie? Ale po co się mam łudzić? Pytaniem swojem ona wygrała grę. Być może, że w każdym innym razie moja miłość własna czułaby się tem draśniętą, ale teraz jest mi to wszystko jedno.
Owego wieczora jednak, nietylko nie powiało na nas chłodem, ale byliśmy dla siebie jeszcze tkliwsi, niż zwykle. Rozstaliśmy się bardzo późno. Widzę ją dotąd, jak ogarnia ręką świecę i odprowadza mnie, ze spuszczonemi oczyma, do drzwi. Była tak piękna, żem po prostu żałował, iż wypada mi odjechać. Nazajutrz żegnała się ze mną na kolei. Pęk herbacianych róż zgubiłem dopiero w Genui. Dziwna kobieta! W miarę, jak się od niej oddalałem, obok tęsknoty fizycznej, doznawałem coraz większej ulgi. Jechałem jednym tchem aż do Rzymu i teraz mam uczucie ptaka, który się urwał z uwięzi.


22 Maja.

Ze znajomych nie znalazłem tu prawie nikogo. Upał porozganiał ich do willi, albo w góry. W dzień mało ludzi chodzi po ulicach, spotyka