Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/108

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    goś uznania. Jestto namiętność wrodzona. Dalibóg nie jestem próżny, a jednak powiem ci szczerze: gdy ludzie widzą we mnie jakieś zdolności, gdy mówią o nich, gdy ich żałują, to chociaż wówczas moja nicość staje mi wyraźniej, niż kiedykolwiek, przed oczyma — jednak to mnie cokolwiek łechce, jednak mi to sprawia jakąś — może gorzką przyjemność — ale przyjemność.
    — Bo się żałujesz, w czem zresztą masz racyę. Nie odwracaj kwestyi. Ja wcale nie dowodzę, żeby to mogło komuś sprawić przyjemność, gdy go nazwą osłem.
    — Ale ten szacunek, który idzie za sławą?
    Śniatyński, który jest bardzo żywy i który w czasie rozmowy ma zwyczaj latać po pokoju, przysiadać na wszystkich stołkach, stołach, przysiadł tym razem na oknie i odpowiedział:
    — Szacunek? Mylisz się mój kochany. My jesteśmy dziwnem społeczeństwem. U nas panuje czysto republikańska zazdrość. Ja piszę komedye, pracuję dla teatru — dobrze! zyskałem pewien rozgłos — jeszcze lepiej; otóż tych komedyi będzie mi u nas zazdrościł — myślisz, że tylko drugi komedyopisarz? — nieprawda. Będzie mi ich zazdrościł inżynier, urzędnik ban-