Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sem nie zarzucasz mi w duszy, że jestem fantasta, że jestem dziwaczny człowiek?
— Nie! dziwaczny? — nie! Czasem myślę, że jesteś dziwny człowiek, ale zaraz sobie powiadam, że tacy, jak ty, ludzie, muszą być dziwni.
— Jeszcze jedno pytanie: kiedy po raz pierwszy przyszło ci do głowy, że ja jestem dziwny człowiek?
Anielka zarumieniła się nagle. Śliczna była, gdy ten płomień tak jej zabierał policzki, czoło, szyję; po chwili odrzekła:
— Nie... to tak trudno... Tego nie potrafię powiedzieć...
— To przynajmniej, jeśli ja odgadnę, powiedz mi: «tak!» a ja ci powiem tylko jedno słowo.
— Jakie? — spytała z widocznym niepokojem.
— Karnet. Tak, czy nie?
— Tak — odrzekła Anielka, spuszczając główkę.
— Więc ci powiem, dlaczegom tam napisał to, com napisał: oto dlatego, żeby coś było między nami, żebyśmy mieli odrazu jakąś wspólną naszą tajemnicę, a powtóre...