Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypomniałem sobie, że mam do czynienia z Polką. Taka polska smarkata, czyli, jeśli kto woli, takie królewiątko, pierwej umrze, niż pierwsze wyzna, że kocha. Łaska, jeśli zapytana, wyjąka: «tak!» Zresztą Anielka wyprowadziła mnie z błędu, bo nagle zamknęła album i zacinając się nieco ze zmieszania, spytała:
— Co tobie jest, Leonie? Bo tobie coś jest, prawda?
Począłem ją zapewniać, że mi nic nie jest i śmiać się i uspakajać, ale ona, kręcąc główką, mówiła dalej:
— Od dwóch dni widzę, że ci coś jest. Wiem, że takiego człowieka, jak ty, może byle co zrazić... i tak już rachowałam się z sumieniem, czy ja nie dałam jakiego powodu, czy czego nie powiedziałam, ale...
Tu jej troszkę głos zadrżał, spojrzała mi jednak w oczy.
— Ja ci nic nie zrobiłam złego? — prawda?
Była chwila, że miałem na języku: «Jeśli mi czego brakuje, to chyba ciebie, moja Anielko najdroższa» — ale jakiś strach, jak mówi Homer, pochwycił mnie za włosy. Nie strach przed nią, tylko przed tą klamką, która mogła za-