Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ludzie gorszyły i widocznie kary od Boga ściągały; a teraz już namnożyło się tyle złego, takie paskudztwa, o których dawniej ani słuchu, że Panu Bogu naprzykrzyło się karać; zdaje się mówić ludziom: »róbcie co chcecie«. A na co Pan Bóg ma widoczne kary zsyłać, kiedy w niego albo wcale nie wierzą, albo wcale nie tak jak potrzeba? Jak kto przeczyta kiedy to, co teraz napiszę, nie będzie temu wierzył, a ja i tysiące ludzi na to patrzali; wreszcie dla wnuków moich to piszę, którym takie starałem się dać wychowanie, że dziada poczciwego za bajarza mieć nie będą. — Oto był u nas już nie młody Konfederat, ale jeszcze czerstwy, nazywał się Bielecki; imienia nie pomnę. Że był dobrym szlachcicem, dowód, iż go tytułowano sędzią grodzkim; że był możnym, świadczą trzydziestu jeźdźców zbrojnych, których aż z Mścisławskiego z sobą przyprowadził; a że był światłym, to powiem, żem na własne uszy słyszał, jak z jenerałem Demulier (Dumourier) po francusku rozmawiał. Do tego pobożny jak ksiądz i dziwnie łagodnego przystępu; a chociaż obywatel możny i k’temu urzędnik, pokorny jak kwestarz; my wszyscy za niego ubićby się dali; a patrzcie jakich ten obywatel szczególnych doświadczał kolei. Oto był dworzaninem u Augusta wtórego i jego posiadał względy. Pan ten acz wielkich cnót, widno że z pierwiastkowego luterskiego wychowania przyniósł (Boże mu przebacz!) w łono kościoła Bożego