szowie u przewielebnego Krasińskiego, biskupa kamienieckiego, który był i świątobliwym kapłanem i wielkim senatorem, bywał często pan August Siedlnicki, wojewodzic podlaski. Ten pan wojewodzic dworakował u króla Poniatowskiego, ale że w duszy dobrze ojczyźnie życzył, więc chociaż go grafem nazywano i po niemiecku się ubierał, do nas akces zrobił i przy łasce bożej dotrwał do końca. Książę wojewoda wileński, co go nie lubił, raz, że nie po naszemu się stroił, powtóre, że miał w zwyczaju zbytnie przy starszych rozprawiać, bywało mawiał o nim: »Ten Francuz z Mokotowa chce nam wmówić, panie kochanku, że wszystkie rozumy pojadł.« Otóż razu jednego, gdy u biskupa Krasińskiego, w przytomności innych panów i szlachty, wojewodzie rozszerzał się nad swojemi peregrynacyami po zagranicznych dworach i ziemiach, gdy przyszło do Francyi, zaczął się rozwodzić nad Wolterem, jak on to niszczy w swoim narodzie przesądy i zabobony, a daje mu światło widzieć, i że co to byłoby za szczęście, gdyby w naszym kraju podobny do niego wielki człowiek się zjawił, i tym podobne rzeczy. Książę wojewoda przerwał mu dyskurs, mówiąc: »Panie kochanku, widziałem tego Woltera, ot! zwyczajnie Francuz, pochwytał koncepta od księdza Bohomolca i tymi swoim baki świeci.« A trzeba wiedzieć, że ksiądz Bohomolec napisał był wtedy świeżo bardzo piękną książkę pod tytułem: »Dyabeł
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/486
Wygląd