Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/466

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zasnąłby. Skrzepłe dopiero członki rzeźwiły się jakąś siłą niewiadomą; radziśmy byli odnawiać boje, by odwetować przegrane, albo twardsze jeszcze pociski znosić dla szczęścia tych prawnuków, o których ksiądz Marek wspominał, a których nie znając miłowaliśmy; bo to będą nasi mściciele, krew z krwi i kość z kości naszych. Ten sam duch, to samo uczucie i ich będzie ożywiało. Jako obywatel nie samoistnem życiem, ale wspólnem wszystkim obywatelom, tym nawet, co się jeszcze nie urodzili, oddycham. Tego wspólnego życia umierając, żaden z nas nie traci, rozszerzywszy je w sobie ofiarami, pracą, krwi przelewem, cierpieniami, choćby tylko ciągłem o ojczyźnie myśleniem, złoży go do coraz zwiększającej się skarbnicy. A niektórzy z nas haniebnie odstępują; im ściślej się kojarzą z zabójcami, im zupełniej zaprzedają się, tem więcej wyrabiajmy w sobie to czucie, które nam Pan Bóg powierzył, byśmy je wypiastowali, a z którego trzeba mu będzie złożyć rachunek.
Po kilkugodzinnym spoczynku obóz na nowo przybierał postać ruchu i czynności. Pieśń Bogarodzicy już powitała była nadchodzące zorze, słyszeć się dawały rżenia rozweselające obozy, z troków już były poobdzielane obroki dla wiernych towarzyszy, a kiedy jeździec swojego konia nakarmi, jemu samemu nędza wtedy znośniejsza