Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świadectwo na ostatnim sądzie, teraz zaś westchnęli przynajmniej do Pana Boga, iżby mi mojego uczestnictwa za ciężki grzech nie poczytywał.«
Potem za danym znakiem obaj zapaśnicy przeżegnawszy się czwałem na siebie natarli. Bitwa i przez jedno Zdrowaś Maryo nie trwała. Bo gdy bezskutecznie dawszy ognia z pistoletów, do pałasza się porwali, pan strażnik został draźnięty po ramieniu jakby piórkiem; ale jak palnął szablą na odlew po ręku pana Tadeusza, ręka mu z pałaszem padła na ziemię, i on sam w kilka chwil omdlały z bolu, powalił się z konia. My wszyscy pobiegliśmy mu na ratunek z lekarzem, którego mieliśmy z Klecka na każdy wypadek. Ledwośmy go ocucili, że trochę przytomności odzyskał, i zawieźliśmy go do Klecka z obandażowaną raną, by tam ulokować u lekarza, który się podjął, już nie rękę mu wrócić, bo ta aż w dzień ostatecznego sądu wróconą mu będzie, ale choć przy tak ciężkiem kalectwie życie mu zachować.
Ile dotąd gorszył nas pan strażnik swoją zaciętością, tyle nas zbudował potem czułem sercem. Jeszcze na placu załamywał sobie ręce z żalu, a ukląkłszy przed biednym Tadeuszem, z oczami zalanemi łzami błagał go, by mu odpuścił swoje nieszczęście. Później osiadł w Klecku u lekarza, i póki trwała niemoc pana Scypiona, o krok go nie odstąpił, wszelkie posługi mu czyniąc, jakby jaki pachołek. Gdy nareszcie do zdrowia przyszedł