Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dlatego, iż nie wierzę, że Pan Bóg chce, abym się zbłaźnił. O to pokój; a niech ksiądz pan, czy pan ksiądz, przyjmując oświadczenie mojej wdzięczności za jego nawiedziny, raczy także przyjąć moją prośbę, by te nawiedziny skrócił, bo nie mam dłużej czasu mu służyć.
I tak księdza odprawił z niczem.
Pan strażnik nie szukał adjutanta na dworze nieświezkim, bo pomiarkował, że żaden z nas nie był rad pomagać przeciw koledze w istocie pokrzywdzonemu, za którym, jak wiedziano, książę nasz pan się oświadczył. Wezwał więc pana Moniuszkę, majora pułku wielkiej buławy litewskiej, godnego i zasłużonego męża. Ten z panem Borejszą umówił plac i warunki pojedynku, który się odbył nazajutrz, na obszernem błoniu między Kleckiem a Dunajczycami.
Wielu z nas udało się na to zjawisko, ponieważ pan Tadeusz nas wszystkich zaprosił, byśmy byli świadkami, jak nasz niegdyś kolega umie swojej krzywdy dochodzić, mimo siebie puszczając, iż sprawa była z takim, co miał i lwie serce i lwią siłę. Wedle umowy mieli walczyć konno, każdy z jednym pistoletem w ręku i z szablą na temblaku. Gdyby ogniste bronie obydwom spudłowały, szabla miała ostatecznie rzecz rozwiązać. Jak się zjechano, broń ponabijano, a zapaśnicy siedli na koń, jeszcze po raz ostatni usiłowano ich pojednać. Ale gdy obaj oświadczyli, że przy-