Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale porzućmy o tem: nie jestem prorokiem, by rozprawiać o przyszłości, a wolę o tem pisać, na co patrzałem.
Moi rówiennicy, których już nie wiele, pamiętają jeszcze w Nieświeżu sławnego organistę Rysia; ba! po dziś dzień w kościele świętego Krzyża co niedziela i święto dają się słyszeć organy jego roboty. Nazywano go ordynatem nieświezkim, bo on był piątym czy szóstym, syn po ojcu, organistą farnego kościoła, a ta jego funkcya niezgorszym kawałkiem chleba była uposażona. Miał i półwłocze ornego gruntu, i piękną łąkę, i sad przy porządnym dworku, i trzysta tynfów, które wedle fundacyi corocznie od kahału nieświezkiego pobierał. A kolędy? — Wszakże opłatki, co pod koniec adwentu rozwoził po famili książęcej, zaczynając od Nieświeża a kończąc na Kojdanowie, za nielada folwarczek staćby mogły. Ekspensy prawie żadnej, bo w domu organista żył sobie zwyczajnie jak służka kościelny: to się zjadło, co się na gruncie urodziło; a choćby urodzaj chybił, od czegóż parafianie? Synowi sam dyrektorował; jeżeli miał jaki wydatek, to jedynie na utrzymanie galowego ubioru, który w dni świąteczne wdziewał; bo codzień w domu chodził sobie w szaraczkowej opończy, jak okoliczny szlachcic. Ale na jego galową suknię warto było popatrzyć, kiedy na szarym końcu za stołem księcia hetmana w niej zasiadał, ile razy wypadała jaka