Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeciwnym brzegu stanęli, ani Pawlika, ani jego konia jużeśmy więcej nie ujrzeli; a własnemi oczami widziałem jak był skoczył w rzekę. Sczerze go żałowaliśmy; ale cóż, kiedy taka była wola boża! Wierzajcie panowie bracia mnie staremu, że gdyby nie był marnie zginął, wysokoby zaszedł: bo to był rodzimy żołnierz, a do tego całą gębą kawalerzysta.




XXI.
PAN RYŚ.

W naszej niegdyś Polsce, jak wszędzie, a szczególnie u nas, fortuna się na kole toczyła: raz była na wierzchu, raz na spodzie; aby nikt się nie pysznił ani rozpaczał. Zdaje mi się, że Pan Bóg tak przykazał, i że to powinno być wszędzie. Stąd wedle mizernego mojego pojęcia nie chwali się owym narodom, niby od naszego kształtowniejszym, gdzie tak prawodawstwo urządzone, ażeby magnat nie obawiał się utraty kiedykolwiek swego magnactwa, a chudy pachołek nigdy się nie cieszył nadzieją wyniesienia się na magnata. Gdyż pierwszy na obwarowaną ordynacyę, którą po nim starszy syn odziedzicza, a młodsi na okruszynach ojcowizny zmuszeni poprzestać, albo do stanu duchownego bez istotnego powołania wstępują, albo idą do wojska, uciekając od stanu małżeńskiego; bo wedle ich wyobrażeń, ani żony