Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzony kazał mu odczytać dekret sądu kapturowego, i zaraz dekret takowy potwierdził, nie dając mu czasu do tłumaczenia się, ani nawet nie chcąc go słuchać. Było to horrendum. W dekrecie stały same tylko potwarze: między innemi ta, jakoby pan Wołodkowicz szablą posiekał krucyfiks na stole sądowym, kiedy, on nie tylko takiego świętokradztwa nie popełnił, ale nawet szabli z pochwy nie wyjął. Że nahajem obił rejenta Matusiewicza, tego się nie zapierał; ale to przestąpienie śmiercią karane być nie mogło wedle prawa. Jurysdykcya kapturowa będąc nadzwyczajną, nie do miejsca, tylko do osoby jest przywiązaną. Zawsze się mógł tłumaczyć p. Ignacy, że w niebytności pana sędziego nie widział jurysdykcyi; za skrzywdzenie więc szlachcica, choć na ratuszu, ale carente foro, grzywny i wieża po sprawiedliwemu, a nic więcej nie powinno go było czekać. Ale tu nie szło o sprawiedliwość, tylko o dogodzenie zemście. Pan Wołodkowicz został zaniesiony do sądu, niby wybadany, osądzony, dekretowany, dysponowany na śmierć i nakoniec rozstrzelany: to wszystko w przeciągu niespełna godziny! Zaraz po spełnieniu wyroku i trybunał i książę biskup rozjechali się, bardzo w porę, bo książę wojewoda wileński dowiedziawszy się, że pan Ignacy puścił się do Nowogródka, zaraz przeczuł jego niebezpieczeństwo i na czele sześciuset koni zebranych na prędce tak bandy albeńskiej jako milicyi swojej nadwor-