Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wali w naszym domu, moi towarzysze zakłuli, mając do nich jakiś żal. Resztę powiązaliśmy i cały klasztor zrabowawszy, podzieliliśmy się znaczną gotowizną. Potem rozeszliśmy się, każdy w inną stronę szukać schronienia. Już mi nie było czego siedzieć w Polsce: Jezuici wtenczas byli mocniejsi jeszcze niż teraz; nie mogąc nie ściągnąć na siebie podejrzenia, wcześniej czy później nie ominęłaby mię kara przeznaczona na świętokradców i zbójców. Kryłem się jakiś czas po przychylnych domach. Gdy właśnie Sicz zaporozka przeniosła się była niedaleko granic rzeczypospolitej: tam się udałem, aby przynajmniej żyć blizko tej ojczyzny, w której nie mogłem już mieszkać bezpiecznie. Nabyłem tu zasług i znaczenia: już przeszło lat czterdzieści jak piastuję urząd pisarza, a Bóg mi świadkiem, iż żadnej okoliczności nie omieszkałem, aby być użytecznym ojczyźnie i rodakom. Żadna zgryzota mojego sumienia nie dręczy, chociaż mój postępek z księdzem Rokitą był okrutny; ale gdzie prawodawstwo obywatela nie zasłania od łupieztwa, samemu sobie sprawiedliwość godzi się robić. Zresztą zestarzałem się na Siczy, jej obyczaje przyąłem i do nich nawykłem. Między kozakami, zwłaszcza prostymi, są wielkie cnoty i zapalona ich miłość do swobody nie może nie ująć szlachcica polskiego. Starszyzna jest popsuta, a Moskwa niczego nie zaniedbuje, aby do ostatka ją znikczemnić. Pokochałem szczerze nasze ustawy i to mnie