Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściągnął na się podejrzenia rządu. A tamten na to mu powiedział:
— Moja carowa jest wielka monarchini; patrzy ona na potęgę swoją, na rozszerzanie swej władzy, ale za nadto ma wysoką mądrość, aby plotki przed nią wiernemu słudze mogły uszkodzić; a gdyby inaczej było, wolę stracić łaskę u carowej, za to żem poczciwy człowiek, niżeli stracić łaskę u Boga jako niewdzięcznik. —
I dlatego było nam wszystkim tak dobrze, że gdyby nasza ojczyzna nie była tak słodką, iż do niej nigdy Polak wzdychać nie przestanie, bylibyśmy o każdej innej zapomnieli. Moskale umieją zobowiązywać, kiedy chcą, i dlatego cudzoziemcy do niej się garną, którzy przynajmniej tyle krzywdy narodowi ile pociechy rządowi przynoszą. Opływaliśmy we wszystko, bo prócz jenerała gubernatora znaleźliśmy wiele ludzkości i u innych rodowitych Moskali w Kazaniu zamieszkałych, którzy nam świadczyli nawet nie mało. Było tego dobrego przez kilka miesięcy, ale jak Puhaczew podniósł rokosz, zmieniło się nasze położenie. Wmawiał on wszystkim, że on jest tym carem Piotrem, którego przed laty zamordowano, i szedł z siłą ku Kazaniowi. Duchowieństwo jemu pomagało, bo było rozjątrzone na rząd, który popom zabrał ogromne nieruchome majątki, a natomiast mizerny żołd naznaczył. Wojejkow bronił się z garstką żołnierzy, ale Kazania utrzymać nie mógł