Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czapeczka karmazynowa czarnym barankiem okolona, kitajka bez waty podszyta: kładł ją na bakier na samym wierzchu głowy, ucha nie dotykając, chociaż mróz był dobry. Na bucie berlacz sukienny; rękawiczek nie znał, lubo znaczną część zimy pod gołem niebem przepędzał, łowami zajęty. Miał dowcip bystry, łatwo obejmował rzeczy, z historyą narodu był obeznany; a nie tylko że znał doskonale procedencyę i powinowactwa swojego domu, ale nawet i domów szlacheckich. Szlachcica najuboższego, byle karmazynowego, uważał być sobie równym i obcował z nim poufale. Do ludzi podejrzanego szlachectwa, jako neofitów, Niemców i popowiczów, czuł wstręt i do siebie przystępu im nie dawał. Z prawem krajowem był dobrze obeznany, a przewodnicząc po dwakroć trybunałowi litewskiemu, w tem urzędowaniu okazał się czynnym, umiarkowanym i w zdaniu raz przyjętem niezachwianym. Na obradach publicznych mawiał często, często nieprzygotowany, zawsze do przekonania. W obcowaniu pełen konceptów, a lubiąc z drugich żartować, nigdy się sam nie obrażał, kiedy się mu kto odcinał. Pan dobry i kochający sługi jak dzieci; to też i oni za niego ubić by się dali. A choć był porywczy, że dobre miał serce, byle czem dawał się ubłagać: nie tak jak jego stryj chorąży, co po lat kilkanaście trzymał w łańcuchach wykraczające sługi. Kiedy szlachcic u księcia wojewody służbę dostał, mógł być spo-