Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kopenhagi, ale przez czas jakiś przebywała u przyjaciółki, potem zaś wróciła do rodzicielskiego domu, celem pielęgnowania chorej matki. Pani Gilling nie mogła wywiedzieć się nigdy na pewno, jaki był stosunek męża do żony, a taż sama ciemń osłaniała także inne plany i sprawy Emanuela. Wiedziano tylko, że spędził półtora roku w domu ojca w zupełnej samotności. Bezpośrednio po jego przybyciu do stolicy zarzuciły nań sieci reakcyjne sfery kościelne, ofiarując tłustą prebendę. Tak pono schwytać chciano syna znanego dyrektora kancelarji ministerjalnej. Ale te pogłoski ścichły niebawem. Ostatnia wieść głosiła, że odmówił wstąpienia w służbę Kościoła państwowego wbrew usilnym prośbom krewnych i przyjaciół. Podawano za powód, napół żartem zresztą, mistyczne objawienie, jakie miał pewnej nocy, i głoszono, że nosi się z planami przewrotu zupełnego w chrześcijaństwie.
Nic też dziwnego, że zjawienie się jego, w tej zwłaszcza okolicy, wywołało mnóstwo pytań i frasunku, z uwagi na mające się odbyć wielkie zebranie, a sprawa osięgła punkt kulminacyjny, gdy pani Gilling oświadczyła, że również i panna Tönnesen przybyła do Sandingi i od kilku dni mieszka w hotelu. Zachodzono w głowę, co to wszystko może znaczyć, aż rzecz zakończył Wilhelm Pram, nie lubiący, by się kimś innym poza nim zbyt długo zajmowano. Oświadczył, że tajemnica Hansteda nie istnieje wogóle, a ten napoły zwarjowany człowiek sam poprostu nie wie, czego chce.
Po takiej konkluzji wrócono z nowym zapałem do roztrząsania kwestji objawienia i stosunku chrześcijanina do niezaprzeczalnych wyników krytycznych studiów Biblji.