Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dopiero nazajutrz mogła Hansina ponowić z należytym naciskiem żądanie sprowadzenia lekarza. Emanuel wpadł niemal w gniew w pierwszej chwili. Jak to już czynił nieraz, zarzucił jej małostkowość i niedostatek wiary w miłosierdzie boskie, oraz grzeszną skłonność poszukiwania ratunku u ludzi, miast wszystko składać w dobroczynne. ręce Boga. Mówił z taką mocą o cudzie wiary, że wkońcu uznawszy swą winę zaczęła płakać.
Łzy żony nastroiły go łagodniej, podszedł, ucałował ją w czoło, ale tem pogorszył jeszcze sprawę, tak że łkając gwałtownie odwróciła się od niego. Zdziwiło go to wielce, gdyż nie nawykł, by ulegała wzruszeniom. Po raz ostatni płakała onego wieczoru zaręczynowego, kiedy mimowoli zdradziła się ze swem uczuciem dlań. Wspomnienie tej szczęsnej chwili sprawiło, że i jemu również łzy stanęły w oczach. Przystąpił pełen skruchy, pochylił się i pogładził jej włosy i mokry policzek.
— Nie Droga moja Hansino! — powiedział — wiedziałem, że tak bardzo weźmiesz sobie do serca moje słowa. Nie wypowiedziałbym ich wcale, wierz mi. Nie zamierzałem ci uczynić przykrości. Wiesz dobrze, że nie mógłbym się na serjo sprzeciwiać, jeśli zdanie doktora Hassinga przyniesie ci ulgę i uspokoi cię. Zaraz pójdę do Nielsa i powiem, by zaprzęgał, tak że doktór może przybyć jeszcze przed południem.
Westchnęła z wielką istotnie ulgą, gdy usłyszała w kwadrans potem turkot wozu i jęła się sprzątania, by w domu wyglądało porządnie, gdy lekarz przybędzie. Po raz pierwszy oczekiwała przybycia człowieka obcego, podejrzewając, że nieprzychylnie będzie spozierał na jej otoczenie, i czuła dobrze, że