Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anna przybrała zrazu wyraz bezmyślny, potem zaś nachmurzyła się. Nie rzekłszy słowa, zrobiła zwrot na pięcie i odeszła.
Hansina i Emanuel zawrócili w głąb ogrodu. Milczeli oboje. Znaleźli się wreszcie w altance, na samym krańcu sadu, gdzie nikt ich widzieć nie mógł prócz ptaszka, co siedział, piszcząc, wśród gałęzi. Wówczas pochwycił jej obie ręce i wpatrzył się w nią bez słowa. Czekała, by przemówił, gdy jednak spoglądał tylko bez słowa, czule i pytająco, przytuliła się doń sama i zamknęła oczy, on zaś wycisnął pocałunek na jej czole.