Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W samej rzeczy, powiedział mi to — rzekła, uśmiechając się lekko, Tema.
— A bo nie? I dodałem, że to nieprawda; Janek nie może być zbójca, złodziej, rabuśnik...
Stawinicz zbliżył się do zaperzonego Ejtelesa i uścisnął mu serdecznie dłonie.
— Poczciwy jesteś, Szmulek! — rzekł. Z całem sercem przyjmiemy twą pomoc w celu udowodnienia niewinności Strzeleckiego.
— Tak, ale i pomoc Temy także.. Ja bez niej jestem cały kapcon, tak jak te kucharek sześć, co to niema co jeść...
— Właśnie! — roześmiała się przez łzy Tema.
— No, kiedy tak — zawołał Szmulek, a właściwie Stanisław Ejteles, rodzony wnuk szefa firmy Ejteles i Sp. — to my potrzebujemy się napić szampana... Hej, garson, szwinia chce pić — zamrożone! — zakonkludował z powagą — tylko cały kosz...