Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To nieprawdopodobne! — zawołał — nieprawdopodobne!
— Co, co?
Przetarł oczy ręką, zbliżył rękę aż do samej twarzy i po chwili głosem drżącym ze wzruszenia rzekł:
— Wczorajszy stan kasy — trzykroć dwanaście tysięcy rubli sześćdziesiąt cztery kopiejki i pół. W samej rzeczy, kasjer podniósł wczoraj kilka znaczniejszych sum, o czem nie wiedziałem...
Przez chwilę panowało grobowe milczenie.
Naraz z kąta, w którym siedział stary Ejteles, rozległo się spazmatyczne łkanie. Starzec ukrył twarz w rękach i pochylony drżał od wstrząsających nim łkań. Pan Natan podbiegł doń szybko.
— Zlitujcie się ojcze, nie róbcie widowiska — szepnął po cichu.
Ale konwulsyjne łkania nie przestawały wstrząsać chorym starcem.
— Dwa miljony, dwa miljony! — powtarzał przez łzy — ciężko zapracowane moje dwa miljony!
Liczył jeszcze na złote: był za stary, żeby się mógł do nowego sposobu liczenia przyzwyczaić.
— Dwa miljony!...