Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia stanął w korytarzu. Otworzył ostrożnie mniejszą kopertę. Znalazł w niej kilkanaście małych kawałków papieru, a nadto tekst urywka, odtworzony przez Karolcię.
Przyglądał się papierowi długo... Tysiączne myśli przechodziły mu przez głowę. List, nad którym nieraz pewno Karolcia dobrze się zarumieniła, przyznając sobie tak śmiało tytuł żony ajenta, zadziwił go przedewszystkiem formą. Ortografja, kaligrafja i styl nie pozostawiały nic do życzenia.
— Żona ajenta! — mówił sam do siebie — to dziwne... Zresztą, trzeba ją będzie wezwać.
Dalej, treść samego listu miała niezmierną wagę. W samej rzeczy; jeśli uznać kawałki listu, jakoby znalezionego w pokoju Halbersona, za autentyczne, cała sprawa przybierała nowy obrót. Jakkolwiek było tłumaczyć urywki słów i zdań, odnalezione na tych podartych kartkach przez „Frygę“, zawsze wprowadzały one sprawę śmierci Halbersona i związaną z nią sprawę kradzieży trzechkroć stu tysięcy rubli na inną zupełnie drogę. Rzecz zaczynała przybierać obrót tak fantastyczny, że nawet najfantastyczniejsza obrona Strzeleckiego nie zdawała się tak niemożebną, jak pierwotnie. Strzelecki, wobec tego listu, nie mógł być w żadnym razie głównym i jedynym sprawcą zbrodni; w najgorszym razie, mógł być wspólnikiem, komparsem, w najlepszym — ofiarą niepochwytnej machinacji.
Sędzia przechadzał się długo po korytarzu, rozważając wszystkie ewentualności.