Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc?
— Niemniej zdaje się on wynikać z tych drugorzędnych okoliczności, które spowodowały potrzebę twej obecności.
— Jakież to okoliczności?
— Jest ich wiele, bardzo wiele i rozmaitych. Powiem ci, naprzykład, że przed paru dniami jakiś podrzędny ajent policyjny tak zainteresował się moim i Apenszlaka stosunkiem z Fajnhandem, że odbył rodzaj małego badania tego ostatniego. Apenszlak przypuszcza nawet, że to zapewne ten sam ajent dostał się do wnętrza „fabryki“.
— To bardzo ważne.
— Z drugiej strony, jest to mniej prawdopodobne: Fajnhand twierdzi, że doszedł z ajentem do zupełnego porozumienia, a zresztą rysopis też się nie zgadza.
— Co więcej?
— Historja z tą kradzieżą i zabójstwem Halbersona...
Pan Joachim uważnie spojrzał na swego wspólnika; przez dłuższą chwilę zatrzymał na nim wzrok.
— Aha! — rzekł — pisałeś do mnie o tem, ale myślałem, żem niedobrze zrozumiał twój list. To cyfrowe pismo tak trudno przeczytać.
Pulchna twarz pana Landsbergera uśmiechała się ironicznie.
Pan Natan Lurje podniósł się z krzesła i rzekł bardzo gorąco:
— Pisałem i powtarzam w tej chwili to samo,