Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Fryga“ ukrył się w tej niszy, ukląkłszy na kamieniach.
Po chwili szmer ustał. Wszędzie panowała cisza. Ajent musiał się omylić. Znów zamierzał się podnieść. Przykuło go do miejsca nowe wrażenie akustyczne. Zdawało mu się, że, przyciskając ucho do ściany, słyszy jakgdyby daleki, stłumiony szmer, niby turkot naładowanego wozu, niby odgłosy gromu, ginące gdzieś w przestrzeni, niby ciężki oddech jakiejś maszyny.
„Fryga“ zadrżał cały.
Podniósł się. Próbował wspiąć się na kamienie, ażeby lepiej słyszeć ów daleki, dochodzący jakgdyby z pod ziemi odgłos.
Wtem parę kamieni usunęło się pod nim. Upadł i uderzył o ścianę. Uczuł dotkliwy ból. W tej chwili doznał nowego wrażenia. Zdawało mu się, że gdzieś spada...
Ściana usuwała się pod nim.