Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V
ISKRY.

„Fryga“ dość już dziś zrobił.
Mógłby z czystem sumieniem odpocząć. Ale ajent policyjny był zdania, że trzeba „kuć żelazo, póki gorące“. Miał szczęśliwy wieczór — i postanowił wyeksploatować tę serję szczęścia do końca... Znamy już dobrze „Frygę“. Wiemy, że rządził się on zawsze cokolwiek przeczuciem i fatalizmem. Wierzył w szczęśliwe chwile i zapewniał, że wtedy udaje się mu rozwiązywać bez trudu najbardziej zawikłane zagadki, o klucz do których kiedyindziej kusiłby się napróżno. Z takich chwil trzeba jednak korzystać.
To też „Fryga“ bynajmniej nie myślał zawieszać swych poszukiwań.
Pozostawał mu obecnie Apenszlak, oddalający się coraz bardziej w głąb Nalewek. Sylwetka jego widniała na jednym z trotuarów, w tej chwili pustych, w żółtawem świetle latarń gazowych. „Fryga“ przyśpieszył kroku. Już był niedaleko, już trzeba było przedsięwziąć środki, ażeby go