Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, czy tylko twój naczelnik nie ma racji, panie Józefie? Czy nie fantazjujesz zbytecznie?
Ale zapał „Frygi“ już przeszedł. Pocierał tylko sobie usilnie nos. Mruczał do siebie:
— To nie bez racji. Apenszlak, Feinhand, Meiner — wszyscy z Nalewek. I do tego Lurje, wspólnik Ejtelesa... To niejasne, to bardzo niejasne. Zobaczymy.
W tej chwili dzwonek u drzwi adwokata głośno zabrzmiał. Po chwili wszedł służący i zameldował, że dwie damy znajdują się w poczekalni.
— Aj, aj! — zawołał adwokat — zagadałem się tak z tobą, panie Józefie, że, zapomniałem o konferencji z przyjaciółmi Strzeleckiego. Oto i oni. Jedna z tych dam to narzeczona Janka, a druga jej przyjaciółka.
— Więc p. Strzelecki ma narzeczoną?
— Trzeba ci wiedzieć, panie Józefie — odrzekł adwokat — że to jeszcze tajemnica. Liczę na twoją dyskrecję. Oprócz tych pań, będzie p. Stawinicz.
— Znam go. Oryginał, ale wyborny człowiek — zrobił uwagę „Fryga“.
— Możebyś pan chciał, panie Józefie, uczestniczyć w tej naradzie?
— O nie, nie, bynajmniej; to nie dla mnie. Chcę też prosić, żeby pan mecenas nawet tym państwu nie wspominał o odkryciach, zrobionych przeze mnie, ani o planie dalszych poszukiwań.
— Czy to konieczne?