Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zresztą niewinność p. Abrahama zawsze zdołała zabłysnąć, jak słońce; np. w danym wypadku, z powodu fałszu, dowiódł on najuroczyściej, że, jako niepiśmienny, fałszu popełnić nie mógł. Sam w chwilach wywnętrzenia się mówił nieraz przed przyjaciółmi:
— Abraham Meiner nie taki głupi. Abraham Meiner ogłosił już w życiu trzydzieści kilka upadłości, a ile zajęć zrobił! Abraham Meiner był siedm razy pod sądem, a wiecie na ile skazany? Na głupie sześć dni aresztu!
Była godzina siódma wieczorem. W „biurze“ p. Abrahama w najlepsze jeszcze wrzała robota. Pisarze zapisywali wielkie arkusze podaniami, korespondent odbijał list w księdze kopjowej, a kasjer przerzucał wielkie „szczoty“. Kilku „klientów“, opartych o kratkę, oczekiwało.
Drzwi w głębi pokoju otworzyły się. Ukazał się w nich młody chłopiec, najwyżej lat dziewiętnastu, o szczupłej, wysokiej figurze, posiadający rysy wybitnie semickie i dwoje czarnych wielkich, głębokich oczu.
— Czy pan Abraham sam? — zapytał jednego z pisarzy głosem gardłowym.
— W tej chwili zajęty.
— Proszę mi dać znać, jak będzie wolny.
Wszedł z powrotem we drzwi, z których przed chwilą wyszedł.
Pisarz, którego zapytywał młody człowiek, bardzo elegancki, o wykwintnie przystrzyżonej bro-