Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niby... według fałszywych pieczęci...
— Tak... do Onufrego Leszcza i wiedząc dobrze, że tylko stary wyga potrafi dobrze przeprowadzić interes, przedstawił mu żądanie pana „Sępa“. I miał zupełną rację...
— Przypuśćmy...
Pan Onufry uderzył się w szeroką pierś.
— Onufry Leszcz w dwa miesiące odnalazł mu jedno z dwóch poszukiwanych indywiduów... młodego chłopca.
— Za co dostał trzy tysiące rubli w przekazie z Paryża na jeden z pierwszorzędnych domów bankierskich w Warszawie... przerwał Robak.
— Czy ja się ciebie pytam, coś ty na tem zarobił?..
Przez chwilę znów panowało milczenie.
— Wreszcie — nie idzie o to — ciągnął pan Onufry, idzie nam o fakta. A następnie, tenże Onufry Leszcz, widząc jasno, że pan „Sęp“ najwidoczniej nie żywi żadnych czułych zamiarów względem chłopca, powziąłi wykonał pewien delikatny plan... Oto, opiekun chłopca został zabity... Przy pomocy naszego doświadczenia, zdołaliśmy nakierować tak okoliczności — stosownie do życzenia jegomości pana „Sępa“ — że chłopiec, który zresztą odznaczał się wyjątkową nieostrożnością, został onegdaj skazany za zabójstwo...
— Za co wczoraj dostałeś nowy przekaz na sześć tysięcy rubli...
— To do rzeczy nie należy... Czy masz co do zarzucenia przedstawieniu strony faktycznej?