Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/430

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Julek“ zwrócił się do Zermana.
— Czy przyjmujesz tę misją i ty, doktorze?
— Przyjmuję...
— A więc, jak na dziś, rozstrzygnęliśmy wszystko, co było do rozstrzygnięcia... — zaczął „Julek.“ — Już blizko piąta... Trzeba wracać do siebie. Naszemu choremu potrzeba spoczynku.
W oknach ukazywały się niejasne blaski świtu. Blade połyski lamp walczyły z budzącą się jasnością dnia. Na zewnątrz panowało milczenie.
Nagle w powietrzu zabrzmiały oddalone dźwięki dzwonka przy bramie...
W pięć minut potem do pokoju wchodziła blada jak trup postać kobieca z roztarganemi włosami, z głową nakrytą chustką.
Była to Władka.
— Umarł! umarł!... — zdołała tylko wybełkotać.
Upadła w progu zemdlona...




Zakończenie.

Śmierć Stefana Polnera niespodziewanie zakończyła sprawę o zabójstwo księdza Suskiego. Teraz nie było już potrzeba wydawać wyroku. Sprawa została zreponowana.
Sprawiedliwości jednak, jak żądał Stawinicz, stało się zadość.
Nazajutrz on i doktór Zerman udali się do Sobolówki i mieli z Jastrzębskim długą rozmowę. Wyszli od niego bladzi i ze spuszczonemi głowami. Tejże nocy Jastrzębski roztrzaskał sobie głowę wystrzałem z pisto-