Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sąsiedzi, którzy, jak to sąsiedzi, interesowali się wszystkiem, co się działo dokoła, dowiedzieli się niebawem od poczciwego księdza Andrzeja, że Stefek był zupełnym sierotą, synem najlepszego niegdy przyjaciela kapłana z lat młodzieńczych. Po śmierci rodziców ksiądz Andrzej zaopiekował się dzieckiem, umieścił je najpierw u znajomej rodziny, potem posyłał do szkół, zaopatrywał wszystkie jego potrzeby, co jak mówił, tem było słuszniejsze że pozostał wiele winien jego ojcu. Niekiedy nawet wspominał o pewnych funduszach, które jakoby miały pozostać na wychowanie dziecka.
Pomimo wszystkiego, złośliwość ludzka zapewne nie oszczędziłaby stosunku kapłana do chłopca, gdyby nie opinja niemal świętości, jaką za sobą przyniósł do Rogowa ksiądz Andrzej i jaka wkrótce też ugruntowała się w okolicy.
Był to kapłan w całem tego słowa znaczeniu. Pomimo że w chwili przybycia do Rogowa, liczył zaledwo lat pięćdziesiąt, był siwy jak gołąb, nieco zgarbiony; miał w spojrzeniu i w twarzy wyraz nieskończonej słodyczy i łagodności... Niezmiernej prostoty obyczajów, nie mając prawie żadnych potrzeb osobistych, ksiądz Andrzej rozdawał wszystko, co miał, ubogim. Nieszczęśliwi, biedacy, sieroty z całej okolicy, cisnęli się na probostwo w Rogowie i mogli być pewni, że nie odejdą bez wsparcia i pociechy... Rzecz prosta, często nadużywano tej szlachetności kapłana. Stara gospodyni Barbara zżymała się nieraz na księdza, gdy wszystko do ostatniej złotówki rozdał biedakom, ale poczciwy kapłan, zajadając