Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Fryga“ uśmiechał się smutno.
— Przywożę wszystko, co panowie chcecie — odrzekł wreszcie, — nie tylko dowody niewinności Stefana Polnera, ale nawet fortunę dla bliźniąt...
Okrzyki niedowierzania były odpowiedzią na te słowa.
Po chwili, kiedy burza uspokoiła się, przybyły zapytał:
— Czy niema panny Władysławy?
„Julek“ odrzekł:
— Dotąd niema... Nie rozumiem dla czego. Wczoraj obiecała mi osobiście, że będzie...
Na twarzy byłego ajenta policyjnego ukazał się wyraz smutku. W tej chwili jednakowoż podniósł głowę.
— Sądzę — rzekł, zwracając się do Solskiego, — że panna Jadwiga znajduje się już w tej chwili w bezpiecznem miejscu?...
— Od wczoraj.
— Tu w Warszawie?
— Tak... na Lesznie, u poczciwej maglarki, pod opieką wybranej przez doktora dozorczyni.
— A więc możemy zaczynać? — zapytał „Fryga.“
— Zdaje się — odpowiedziano mu churem.
„Fryga“ zajął miejsce niedaleko łóżka Solskiego. Obok usadowili się zebrani, a w kółku zapano-