Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No... nie wiesz pan?... tego, zabitego...
— A...
To „a“ miało dziwne nieokreślone brzmienie. Wyrażało ono zdziwienie, niespodziankę i jeszcze coś więcej... to coś, była to myśl, która się w tej chwili zrodziła w mózgu byłego komornika... Przez krótką chwilę milczał! widocznie myśli jego były gdzieindziej.
Wreszcie uczuł potrzebę przerwania tego ambarasującego milczenia.
— Krewny księdza Suskiego! — rzekł, ażeby coś powiedzieć. — Dziwna rzecz! W sprawie nie było o niem żadnej wzmianki... Dziwna rzecz!
— Nic tak dziwnego odpowiedział urzędnik. Chorował wówrczas...
— A...
To drugie „a“ zdawało się być dalszym ciągiem pierwszego...
— I, przepraszam pana naczelnika — rzekł wreszcie Onufry — czyby nie można się dowiedzieć, kiedy zachorował pan Jastrzębski i jak długo był chory?...
— Dla czegóżby nie! — rozśmiał się urzędnik. Chociaż na co się to panu przyda?...
Przez chwilę szukał w papierach na stole.
— A, oto właśnie świadectwo złożone przez doktora Z... z sąsiedniego miasteczka. Pisze, że Aleksander Jastrzębski zachorował 8-go kwietnia... na gorączkę tyfoidalną...
— Na dwa dni przed zabójstwem — mruknął sam do siebie były komornik.
— Świadectwo zostało złożone w parę dni po za-