Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kobieta przyzwyczajona do pewnego dobrobytu. Materjał dość kosztowny!
Przez chwilę panowało milczenie.
— Więc, jakie pańskie zdanie, panie Józefie? — pytał ajent policyjny. — Co ostatecznie robić?...
— Szukać zabójcy i ewentualnie... drugiej jego ofiary.
W tej chwili „Frydze“ przyszła do głowy nowa myśl.
— Powiedz mi jedno jeszcze, „Wicherek.“
— Co takiego?
— Czy wczoraj albo dziś nie zameldowano do powiatu o znalezieniu ciała jakiej młodej kobiety? Jeśli zbrodnia została spełniona, powinnaby już być wiadomą.
— Wistocie.
— Rzecz mniejsza, w bliższej czy w dalszej okolicy... Czy jednem słowem nie było wiadomości o podobnym wypadku?
„Fryga“ spoglądał niecierpliwie w twarz ajenta, oczekując odpowiedzi.
— Nie wiem — rzekł po namyśle „Wicherek“ — nie słyszałem... Zresztą to sprawdzić łatwo. Zapytam starszego strażnika, dopiero co wrócił z powiatu!
— Zgoda.
Za chwilę „Wicherek“ wracał do „Frygi“, niosąc odpowiedź:
— Nie.
„Fryga“ odetchnął.