Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ajent zawstydzony pochylił głowę.
— A więc... to jasne, jak słońce... Walka musiała się toczyć pomiędzy mężczyzną, to jest mniemanym Robakiem, a kobietą, którą do siebie sprowadził. Jest to tak proste, jak dwa a dwa cztery. Kobieta wołała o pomoc!... I wówczas to stary szewc, który nie mógł przecie mieć ani innego powodu osobistego, ani chęci napadania na silniejszego i młodszego Robaka, wyłamał drzwi... Wówczas mniemany Robak zwrócił się ku niemu i uderzył go śmiertelnie. Rozumiesz teraz?
— A...
„Wilczek“ nie mógł wymówić więcej ani słowa.
— To przypuszczenie tłumaczy wszystko... I dlaczego właśnie szewc wybił drzwi? I dlaczego gospodarz domu (podobno wielki łotr) śpiąc na dole, nie słyszał nic... przynajmniej jak twierdzi? Dlaczego wreszcie Robak i kobieta nie wyszli przez drzwi, ale wyskakiwali przez okno, narażając się na niebezpieczeństwo połamania nóg?
— Jakto?
— A tak... Najwidoczniej w chwili, gdy Robak zajęty był szewcem, kobieta zdołała wyskoczyć przez okno. Jej prześladowca wyskoczył za nią.
— Prześladowca?...
— Tak jest. Co do gospodarza, ten nie słyszał nic... ponieważ pewno był o to proszony przez Robaka takiego łotra, jak i sam...
— Więc pan panie Fr... i panie Józefie, przypuszczacie, że kobieta została wciągniętą w zasadzkę, że miała być ofiarą...