Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.
W Paryżu.

Telegram na imię gospodyni pana Onufrego, przekonał już nas, że zabójcy nieszczęśliwego szewca udało się przemknąć przez granicę.
W cztery dni potem znajdujemy go w Paryżu.
Robak uspokoił się już zupełnie po wypadkach, w których tak straszną odegrał rolę. Trudno nawet odgadnąć, czy na serjo robiły one na niego kiedykolwiek poważniejsze wrażenie...
Od chwili, jak tylko znalazł się za granicą, z twarzy jego zniknęły ostatnie ślady niepokoju.
Wsiadłszy w Toruniu do wagonu, odwrócił się z drwiącym uśmiechem w stronę granicy i mruknął.
— Szukajcie teraz wiatru po polu... bydło!..
Potem zaczął coś nucić między zębami.
Wogóle był bardzo wesół. Jeśli nie spał, gwizdał jakąś piosenkę. Na każdej stacji, na której pociąg stał nieco dłużej wychodził do bufetu na kieliszek. Patrząc na niego, niktby się nie domyślił, że ten człowiek zaledwo przed dwudziestu czterema godzinami popełnił zbrodnię.
W Berlinie Robak odpoczął nieco dłużej w jednym z pierwszorzędnych hotelów. Pieniędzy nie żałował. Raczej rzucał je pełnemi garśćmi...
W dwadzieścia godzin potem był w Paryżu.
Kiedy, ulokowawszy się w jakimś skromnym hoteliku w okolicach Montmartre, wyszedł na miasto, twarz jego