Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdę? Więc ona zostanie jego żoną za miesiąc, może za parę tygodni?..
Uśmiech okrasił jej słoneczną twarzyczkę.
To dziecko miało w sobie wiele z tej dziecięcej lekkości i dziecięcej prostoty, jaką się również odznaczał charakter Stefana Polnera.
Przypomniała sobie, że poprzedniego dnia zmówili się, że o jedenastej przybędą do niej na walną naradę Ludek Solski i Władka. Adwokat obiecał, że i on zajdzie, jeśli będzie miał chwilkę czasu... Należało ubrać się na przybycie gości i przyjąć ich godnie...
Jadzia żwawo krzątała się po pokoju, chwilami wyobrażając sobie, że jest już na własnem gospodarstwie. Na tę myśl rumieniła się mimowoli..
O jedenastej goście przybyli.
„Julek“ rzucił tylko okiem na mieszkanko, przyjrzał się starej gospodyni, której poczciwa twarz zdawała się mu zresztą wzbudzać zupełne zaufanie, i pobiegł na sprawę do jakiegoś sądu. Za to Władka i Ludek Solski zostali blisko do drugiej. Jadzia była urocza; bawiła się w gospodynię i częstowała swoich gości... Ludek i ona byli, jak gdyby dwoje małych dzieci. Władka musiała wobec nich grać rolę osoby starszej, poważnej.
Ona to, wtajemniczona poprzedniego dnia przez adwokata w jego obawy, ułożyła regulamin.
Zgodzono się, że Jadzia nie będzie prawie nigdzie wychodziła. Solski przy pomocy adwokata miał się zająć wszelkiemi formalnościami, koniecznemi w celu doprowadzenia małżeństwa do skutku. Ludkowi pozwolono odwiedzać narzeczoną trzy razy na tydzień, między