Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/662

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 658 —

— Dynamit... tam... w paczce... przy krzaku... — bełkotał.
I wzrokiem wskazywał żółty przedmiot, teraz wyraźnie widoczny w pobliżu buchającego już ogniem krzaku.
Draby zrozumieli. I im przez plecy dreszcz przeszedł.
Paczka z dynamitem szybko usuniętą została na bok.... Morski teraz z wzruszenia zemdlał.
W tej samej chwili na przedzie rozległy się dwa szybko po sobie następujące wystrzały rewolwerowe. Jeden z drabów (był to Szymek Zawalidroga) porwał drąg z pochodnią, upuszczony przez Murzyna, i skoczył naprzód; drugi („adwokat” Laing) podążył za nim....
Za chwilę o kroków kilkanaście ujrzeli niezwykły obraz:
Ogromny pies Morskiego, Zbój, drgał na ziemi, szeroko rozciągnięty, zdychający, cały posoką zbroczony... Obok klęczał Bolo D. Kaliski, w odzieży potarganej i podarte], z rękami od pazurów psa sinemi i z krwawą raną na policzku: tuż stała Stefka w ubraniu męzkiem, a w ręku jej dymił się jeszcze rewolwer. Mdłe światło lampy naftowej oświetlało fantastycznymi refleksami ten obraz ponury.
Przybyli zrozumieli rzecz odrazu: KalisKi musiał wytrzymać z psem walkę, której zwierzę padło ofiarą.